Cześć dziewczyny!

Postanowiłam raz na zawsze rozprawić się z tematem, którego każdy unika.

Do lekkiej irytacji doprowadziło mnie bowiem to, że podczas opisywania porowatości moich włosów (czyli średnioporowatej) nikt tak naprawdę nie zgłębił odpowiednio tematu i nie znajduję żadnych konkretnych opisów, które charakteryzowałyby te włosy.

W internecie widnieje bowiem coś w tym stylu:

Zdrowe, ale nie zdrowe.

Zniszczone, ale nie zniszczone.

Matowe…lub nie.

Cienkie…lub nie tak bardzo.

Wypadają, ale nie zawsze.

Puszą się… albo i nie puszą…

Takich zdań znalazłabym wam dziesiątki.

Włosy średnioporowate. Czyli średniaki takie: ani-ani (ani grube, ani cienkie, ani suche, ani tłuste…jakie zatem?).

Problem pojawia się, nie tylko wtedy, gdy chcemy ową porowatość opisać, ale — przede wszystkim — gdy chcemy ją dopasować do konkretnych włosów…kiedy niskoporowate kosmyki przestają być zdrowe i można zaliczyć je do średnioporowatych? A kiedy z kolei średnioporowate są zniszczone na tyle, że stają się wysokoporowate?

Jak tak naprawdę wyglądają średnioporowate włosy?

Odpowiedź – wbrew pozorom i zawikłaniom w tej dziedzinie – wcale nie jest tak trudna.

Łatwo sklasyfikować grube, śliskie i (niestety) pozbawione objętości, błyszczące włosy jako niskoporowate.

Łatwo tez określić wyjątkowo przesuszone i kruche włosy jako zniszczone, o wysokiej porowatości.

Czy zatem każdy inny rodzaj włosów, który nie zalicza się do owego „ekstremum” należy do średnioporowatych? Dlaczego zatem olejki, które powinny pielęgnować włosy średnioporowate, w ogóle na nie nie działają? A raczej działają, ale nie tak jak powinny… albo plączą włosy, albo je przeciążają… albo sprawiają, że włosy tracą objętość, albo nadają im sztywności i sprawiają, że grzebień nie daje sobie rady ze splątanymi kosmykami.

No właśnie.

Średnioporowate włosy to ogromny zakres, który obejmuje swą skalą zarówno włosy skłaniające się ku niskiej porowatości, jak i te, które zaczynają zmierzać w stronę porowatości wysokiej. To tak jak z osią liczbową: w centrum mamy cyfrę 0, charakteryzującą porowatość średnią. Im dalej w stronę + lub – na osi, tym wyższa lub niższa jest porowatość.

Dlatego czasem – mimo iż nasze włosy są średnioporowate, lepiej zadziałają na nie olejki dla wysokiej lub niskiej porowatości.

Wytłumaczę wam to jeszcze lepiej na moim przykładzie: latem bardzo aktywnie spędzam czas: jeżdżę na rowerze, biegam na basen, a ponieważ jestem w ciągłym biegu suszę włosy bez opamiętania. Częściej używam też środków do stylizacji włosów. Nic zatem dziwnego, że po dwóch miesiącach stałej ekspozycji kosmyków na słońce, chlorowanej wody w basenie, gorącego nawiewu suszarki i zawierającym alkohol produktów porowatość moich włosów zmienia się i skacze o kilka oczek wyżej, czyli w stronę wysokiej. Wówczas o wiele lepiej działają na moje włosy olejki przeznaczone do włosów wysokoporowatych (niezastąpiony w tej kwestii jest Nanoil – oprócz olejków zawiera cenną keratynę, panthenol i jedwab).

Morał z tej zawiłej opowiastki jest niezwykle prosty: nie trzymajcie się rygorystycznie tego, że wasze włosy są średnioporowate, koniec i kropka. Pamiętajcie, że nieustannie na ich kondycję wpływa szereg czynników, które mogą nieznacznie ją zmieniać i sprawiać, ze włosy w pewnych momentach będą potrzebowały nieco innych olejków, pasujących do innej porowatości, mimo iż nie znaczy to oczywiści, że są nagle ekstremalnie zniszczone i wysokoporowate. Warto z czasem wypróbować oleje do innej niż nasza porowatości – wasze włosy mogą być wam nieopisanie wdzięczne.

Autor: Jadzia Michalska

Niepoprawna optymistka, zafiksowana na punkcie włosów. Uwielbia dobre kino i astronomię. Jaroszka-smakoszka i gawędziarka, która daje upust gadulstwu na blogu.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *